Przed Wami kolejny odcinek historii kampanii francuskiej 1940 (odcinek I jest TUTAJ, a II TUTAJ) Nie wszyscy francuzi uważali że nie warto się bić za polski Gdańsk. Niektórzy dokonali czynów nietuzinkowych które kwalifikują ich do panteonu bohaterów - dzisiaj opowiem Wam o jednym z nich.
Czołgi FCM 36 trafiły między innymi do 7.BCL (BATAILLON DE CHARS LÉGERS) w której dowódcą 3 kompanii był kapitan Gabriel Mignotte.
W dniu 13 maja 1940 otrzymał rozkaz aby następnego dnia przeprowadzić natarcie na wschód od Chemery i na zachód od Bulson wraz z 3 batalionem piechoty z 213 pułku .
Czołgi kapitana Mignotte jechały na pozycje wyjściowe całą noc. Tłumy uciekinierów z rejonu walk utrudniały przemarsz. To spowodowało że czołgi dotarły 20 minut po rozpoczęciu natarcia. Bez uzupełnienia paliwa, bez pobieżnych choćby przeglądów ruszyli do walki. Tak dostały się pod ogień niemieckich dział 105 mm. Nie cofnęli się. Kapitan Mignotte ze swoją jednostką parł dalej. Nawiązał pojedynek ogniowy który uciszył niemieckie działa - niestety nie na długo. Ruszyli do natarcia dalej - wtedy zorientowali się że piechota gdzieś zaległa. Dotarła do czołgów zajętych ostrzeliwaniem niemieckich pozycji. Pojedynek nasilał się (do 105 dołączyły 88 mm na ciągnikach), zaczęły rosnąć straty. Nie było wyjścia kapitan Mignotte podjął decyzję o wycofaniu. Pojawiły się niemieckie czołgi które przeszły do kontrnatarcia, francuzom udało się ustrzelić co najmniej jednego Pz IV, Straty rosły, mimo zażartej walki kolejne wozy kompanii były eliminowane. Na placu boju - częściowo zasłonięty przez wrak (FCM 36 sierżanta Le Tallec) pozostał tylko wóz kapitana Mignotte. Cały czas prowadził ogień. Niemieccy pancerniacy nie mogli go trafić tak aby go skutecznie wyeliminować. Uszkodzony prowadził walkę samotnie. Pocisk kalibru 75 mm uszkodził silnik i wywołał pożar który w końcu zmusił kapitana do opuszczenia pojazdu. Pomógł mu sierżant Corbeli z innego uszkodzonego wozu. Kompania przestała istnieć.
Nie znam dalszych losów kapitana Mignotte (jeszcze :o) ) ale w mojej ocenie zasługuje na miano bohaterskiego żołnierza. Salut, capitaine !
Galeria ta zakańcza również dwa wątki step by step prezentowanych już na blogu Kasi: CZEŚĆ I i CZEŚĆ II
Nie do końca jestem przekonany że pojazd o takim malowaniu (choć to bardzo prawdopodobne - takie widać na zdjeciach wraku FCM-a kapitana) i takim numerze bocznym (numer jest niewidoczny na wspomnianych zdjęciach). Niestety nie mogłem tego ustalić z całą pewnością. Mi osobiście to nie przeszkadza i traktuję ten model jako replikę pojazdu Mignotte. Uważam jednak że niezależnie od tego chwała i pamięć należą się 7BCL i kapitanowi Gabriel Mignotte.
Dziękuję siostra za przyjęcia na bloga i zapraszam do oglądania.
Bardzo ciekawa historia, a i model robi dobre wrażenie
OdpowiedzUsuńKawał dobrej roboty a i sam czołg śliczny !
OdpowiedzUsuń