Ja samolociarz nie jestem, choć za młodu bywałam. No ale za tego młodu to człowiek sklejał wszystko, co dorwał. Prenumerowałam na przykład Małego Modelarza, teoretycznie miesięcznik, w praktyce (I połowa lat 80-tych) coraz bardziej kwartalnik. No i odebrawszy kolejny numer z teczki w kiosku gnałam z nim do domu, krótka chwila refleksji, szybkie przeliczenie, czy starczy mi kleju (też zdobywanego spod lady od znajomego szewca), nożyczki w garść i lecim, nie patrząc za bardzo, czy w środku samolot, samochód czy okręt. Rzadko się zdarzało, by kolejny numer zastał mnie nad jeszcze niegotowym poprzednim ;)
No ale nie będąc samolociarzem kupiłam sobie na stare lata samolot. I to duży, 1/48 to już nie przelewki. Kupiłam go z kilku powodów:
1. jest ładny,
2. ma gdańskie kalkomanie,
3. mam do niego pomysł na dioramkę fantasy,
4. jest pokraczny.
No to po kolei.
Boczki pudełka:
W opowiadaniu romantycznym z bosmanem, to wykorzystałem inną maszynę gdańską, ale miło widzieć, że intuicja opowiadacza mi nie zanikła i są w barwach gdańskich, karol flibustier
OdpowiedzUsuń