Taka tam historyjka.
Whippeta dostałam kiedyś w prezencie od Victoriusa, złożonego i pomalowanego w barwy angielskie (nazwa własna czołgu - Firefly). OK. Pokraczek tak pokraczny, że prześliczny, nawet na tle pokracznych pierwszowojennych wozów wyróżniający się swą niezwykłą pokracznością. Dostałam, postawiłam, stał.
Parę dni temu trafiłam przypadkiem w necie zboczone, szalone malowanie zdobycznego Whippeta - w kolory typu Cute Green, Sweet Gray i Gay Pink. To prawdopodobnie farby samolotowe użyte do pomalowania trofiejnego czołgu, ale efekt jest porażający. Szybciutko przemalowałam Whippeta w te kolory, jeszcze dodatkowo wyostrzając odcienie. I mam radochę.
Podstawka z BlackDoga, pacynki też od Piotrka, drzewko z korzonków.
Skala 1/72.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz