Okręty do gry.
Dystopian Wars
Samej gry nie znam, nie ogarniam, nawet nie próbuję, nie podchodzę. Ale okręty są w niej prześwietne. Mają zboczoną, szaloną architekturę.
Przy odpowiedniej dozie fantazji da się z nich zrobić prawie normalne modele. Dodać maszty, trochę olinowania, pomalować... i jest!
Ostatnio kupiłam sobie zestaw floty amerykańskiej. Urodą znacznie odbiega od innych flot, odwołuje się albowiem do poetyki bocznokołowych taranowców z wojny secesyjnej.
Tylna strona pudełka:
W skład zestawu wchodzą jakieś karty, markery czy coś w ten deseń. Pokazuję je dla porządku, bo i tak wywalę.
Zestawu część nieprzydatna, czyli lotnictwo. Dwa wielkie bombowce, kilka znaczników z trzema małymi samolocikami każdy, karty. OK. Schowane głęboko na dnie pudełka.
I flota. Ach, jaka szalona i piękna.
Trzy klasy: pancernik, krążownik, fregata. Każda ze swoją kartą ofkors.
Pancernik. Na śródokręciu ma wymienne uzbrojenie: rakiety albo jakaś tarcza soniczna albo jeszcze coś. Fajnie to wygląda. Armaty ruchome, jednakowego kalibru.
Krążowniki. Armata jedna, uzbrojenie ze śródokręcia też wymienne. Cały okręt wygląda jak pływające miasteczko.
I małe pyrtki, czyli fregaty. Jednoelementowe, stanowią całość. Śmiesznoty małe. Pchły.
Słodziaki. Tyle Wam powiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz