Duże to jest...
Biogram okrętu
Dostała mi się wersja "koronacyjna", czyli śliczna, odmalowana, czyściutka i w gali banderowej, wzbogacona o kilka sztuk Swordfishy i Walrusów.
Pudełko jest wielkie. No ale czego się spodziewać po lotniskowcu? Bardzo porządnie spakowane. Na bocznej ściance - inwentaryzacja ramek. Grubo...
Instrukcja. Typowy, do bólu czytelny Flyhawk.
Malowanie. Bez szału, szare na szarym.
I te bonusowe samolociki:
Części. Kadłuba jest w sumie 5. Okręt można zrobić w wersji do linii wodnej albo kompletny, z dnem. Do tego wewnętrzne wzmocnienia i szkielet hangaru. Imponujące 26 cm pływającej deski do prasowania ;)
Pozostałe części konstrukcji okrętu. Ładne. Formy suwakowe, wszystko delikatne, dokładne, jak nie plastik.
Ten widok trochę mnie zjeżył. Dźwig z plastiku? Pfff...
Uzbrojenie, śruby, reflektorki... takie tam.
Komin. Suwakowy. Jednoczęściowy. Prześliczny.
I cała reszta małych purchli.
Samolociki. Można je zrobić w wersji ze skrzydłami złożonymi albo rozłożonymi. 4 Swordfishe i 2 Walrusy.
Blaszka. Duża, ale 1/3 z tego to elementy samolotów. No i jest blaszany dźwig. Uff...!
Do kompletu cieniutkie nici Uschi na olinowanie. Dobrze.
I kalka. Większość to flagi, ale i tak duża rzecz.
Piękny, wypasiony model.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz