Mówiłam już dzisiaj, że nie lubię Niemców?
Nie?
A to przepraszam.
Nie lubię, i nigdy w życiu nie kupiłabym sobie u-boota dla niego samego. Ale - neistety: potrzebowałam jako element do dioramy. Konkretnie jako tło do HMS Middleton w zimowym konwoju na Islandię w roku 1943.
Na rynku dostępnych jest kilka modeli u-bootów. Wybrałam Flyhawka, bo miał blaszki. Okazało się, że w pudełku są 2 sztuki. OK, drugi też się jakoś wykorzysta, na przykład jako zardzewiały wrak.
Bok pudełka z rysunkiem sylwetki:
Tył, pokazujący zbudowane modele:
Instrukcja. Klasyczny, typowy Flyhawk, taki jak lubimy.
Schemat malowania. Oczywiście uśredniony, bo niektóre u-booty malowano w kamuflaż. Na kalkomaniach są indywidualne godła kilku okrętów.
Ramki z częściami. W sumie trzy, dla obu okrętów identyczne.
Delikatne, bardzo ładne plastikowe detale.
Kadłub. Na pierwszy rzut oka wyglądał, jakby był całością, dopiero po wyjęciu z woreczka okazało się, że to dwie idealnie spasowane połówki, górna i dolna. Mój pomysł obejmuje pokazanie uboota, który alarmowo się wynurza po obrzuceniu bombami głębinowymi. Czyli pewnie skleję kadłub w całość i doszlifuję go do kształtu powierzchni wody.
Blaszki i kalka. Wspólne dla obu okrętów.
Powiem tak: jest dobrze. A nawet bardzo dobrze. Całość ciut droższa od np. HobbyBossa, ale warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz