Takie brzydactwo.
Dokładnie takie, jak lubię.
Nagmachon
A poza tym, że brzydkie, to jeszcze izraelskie. Lubimy podwójnie.
Zapakowane w pudełko z tak wiotkiego kartonu, że uginało się pod samym spojrzeniem.
Historia wozu na boku pudełka:
Instrukcja. Oszczędzająca papier i gęsta.
Malowania niby dwa, różniące się wyłącznie oznaczeniami na błotnikach. OK, Nagmachony nie miewają jakichś spektakularnych kamuflaży. Tak prawdę mówiąc to nie miewają żadnych w ogóle, Sinai Grey i koniec.
Gąski i koła. Hmmm... Taki wynalazek...
Elementy konstrukcji wozu. Sporo. Kanały wlewowe grube, już ich nie lubię.
Wanna i reszta elementów większych. Ładnie.
Szkiełka i kalkomania. W porządku.
I clou programu, czyli blaszka. No. I o to nam chodziło. Można budować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz