Arnold to gość, który jest mężczyzną nawet wtedy, gdy samo pojęcie męskości traci sens.
Zwłaszcza wtedy.
Tu w wersji Punisher, czyli 2x Big Gun, 2x różowe sznurówki, 1x koszulka firmowa. Z napisem Państwowa Inspekcja Pracy, bo nic straszliwszego nie potrafiłam sobie wyobrazić.
No, może... Była jeszcze IRCHA, czyli Inspekcja Robotniczo-Chłopska. Ale to w czasach, które pamiętam tylko ja i trylobity, Arnolda jeszcze wtedy na świecie nie było.
Marvel, skala 70 mm.
Szczerze? Z facjaty wygląda raczej jak niejaki Richard Kiel z czasów swojej świetności i filmów o Bondzie.
OdpowiedzUsuńJa nadałam mu ksywkę "Reptilion".
OdpowiedzUsuńMa coś gadziego w wyrazie mordki, fakt.