Czyli hobbit Frodo w wersji mysiej.
A może nawet chomiczej, whatever. Tak czy owak słodziak.
Tylna strona pudełka. Samo pudełko twarde, mocne, owinięte kolorową obwolutą.
Części:
Jest i fajeczka :)
I pyszczek. Nie da się ukryć, że powieściowy Frodo to taka trochę ciotka-zgryzotka; ma też w sobie coś ze Skrzetuskiego, który za ojczyznę poświęcał się z patosem i śmiertelną powagą. I tę zgryzotkowatość cudnie widać na pyszczku figurki.
Uwielbiam go po prostu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz