Japończyk a prawie Anglik :)
Biogram okrętu
Uwielbiam brytyjską marynarkę wojenną. Może dlatego mam w magazynku "Hatsuse", i może nawet kiedyś go skleję.
Z Modelkrakiem generalnie jest tak, że tematykę mieli przeciekawą, ale jakość modeli, no, powiedzmy że wyłącznie dla bardzo zaawansowanych modelarzy. Z paroma ich okrętami już stoczyłam dobry bój, z paroma jeszcze pewnie stoczę.
Ten tutaj to klasyczny predrednot o klasycznej brytyjskiej urodzie. Mnóstwo takich pływało na przełomie XIX i XX wieku po morzach i oceanach.
Instrukcja. Tak, jedna kartka. Z nic nie wartym planikiem i mega symbolicznym rysunkiem montażowym. No i ten dopisek, że większość infrastruktury modelarz ma sobie zrobić sam ;)
Kadłub. Ładny. Pod linią wodną duża kostka wlewowa, do upierdliwego zeszlifowania.
Wysypana z woreczka tzw. cała reszta:
Po kolei.
1. Elementy duże, czyli pokłady, wieże, kominy, "domki" sterówki i wieży dowodzenia.
2. Łódki. Dużo za dużo. Modelkrak wsypywał łódki do woreczków z modelami ręką hojną, miarą dobrą, obfitą, utrzęsioną i opływającą. I dobrze, łódki zawsze się gdzieś przydadzą.
3. Lufy. Też za dużo. Niektóre krzywe, inne mniej.
4. Reszta z reszty, czyli nawiewniki, maski małych armatek, marsy i parę drobiazgów.
No. I to naprawdę już wszystko. Całą resztę trzeba sobie zrobić samemu, poczynając od masztów. OK, można dostać sporo różnej blaszkowej drobnicy, drzwi, schody, polery; windy kotwiczne weźmie się z magazynkowych zapasów, coś tam dorobi z pręcika i drucika. Ale i tak: roboty przy tym będzie, że hej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz