Opis stworzony z pomocą Czata Czarka
Eldfrið Hrafnsdóttir, zwana Runą
W kronikach północnych klanów imię Eldfrið Hrafnsdóttir pojawia się zawsze z pewnym wahaniem — jakby nawet ci, którzy ją znali, nie byli pewni, kim naprawdę była. Niekiedy nazywana volkhvą, niekiedy pieśniarką run, a czasem po prostu „tą, która pamiętała ogień”.
Nie była ani wojowniczką, ani kapłanką w ścisłym znaczeniu tych słów. Zajmowała miejsce pośrednie — między światem czynu a światem przepowiedni, między ogniem domowego paleniska a błyskawicą, którą bogowie rzucają w morze. Veida, czyli ta, która widzi, i volkhva, czyli ta, która mówi w imieniu duchów, spotykają się w niej jak dwa nurty tej samej rzeki.
Jej imię — Eldfrið, „ta, która niesie pokój ognia” — jest paradoksem. Ogień, z natury niszczący, był w jej dłoniach żywiołem uporządkowanym, posłusznym, niemal cichym. W opowieściach o niej mówi się, że potrafiła rozniecić płomień nie z iskry, lecz z samego powietrza; że jej dłonie były ciepłe nawet w największy mróz, a dym z jej ogniska nigdy nie gryzł w oczy.
Runa — bo tak ją nazywano wśród ludzi, którzy bali się wypowiadać jej prawdziwe imię — miała dar widzenia w znakach. Nie tyle w samych runach, ile w ich rozmieszczeniu, rytmie, w sposobie, w jaki drżały na powierzchni drewna. Wierzyła, że każda runa jest śladem ruchu, a więc życia, i że kto nauczy się ten ruch czytać, ten pozna nie tylko przyszłość, ale i sens tego, co było.
Nie była jednak wieszczką w znaczeniu, jakie nadadzą temu słowu późniejsze pokolenia. Nie przepowiadała z ekstazy ani z natchnienia. Jej wiedza była trzeźwa, chropowata, niemal zimna — jakby sama miała w sobie echo kamienia, na którym ryto znaki. Uczyła, że widzenie nie jest darem, lecz ciężarem, i że im więcej się widzi, tym mniej można uczynić.
Zachowały się fragmenty jej nauk, zapisane przez uczniów, których imion nie znamy. Jeden z nich notuje:
„Nie każda runa chce być czytana. Nie każda pieśń powinna być śpiewana. Są znaki, które milczą, i w tym milczeniu zawiera się większa prawda niż w słowach.”
Z czasem wokół niej zaczęła gęstnieć legenda. Niektórzy twierdzili, że pochodziła z rodu, który od pokoleń służył królowi elfów, inni — że była dzieckiem ludzkim, wychowanym przez istoty starsze od ludzi. Sama nigdy nie potwierdzała żadnej z tych wersji.
Kiedy ostatni raz o niej wspomniano, miała podobno opuścić osadę na północnym brzegu i pójść w góry, niosąc ze sobą jedynie torbę z popiołem i trzy kamienie runiczne. „Poszła w stronę zorzy” — notuje anonimowy skryba. Od tej pory już jej nie widziano.
Niektórzy uważają, że stała się duchem miejsca, że jej głos można usłyszeć w trzasku płonących gałęzi, gdy wiatr wieje od fiordów. Inni, bardziej trzeźwi, mówią, że po prostu zmarła, jak wielu przed nią, i że to dobrze — bo świat nie zniósłby zbyt długiej obecności kogoś, kto widzi zbyt wiele.
Tak kończy się jej ślad — nie w ogniu, lecz w popiele. A jednak imię Eldfrið Hrafnsdóttir wciąż się pojawia, powracając w ustach tych, którzy próbują zrozumieć, czym naprawdę jest poznanie: błogosławieństwem czy przekleństwem.
Nota redakcyjna
Postać Eldfrið Hrafnsdóttir, zwanej Runą, stanowi przykład postaci liminalnej w tradycji północnych mitów i podań. Nie wpisuje się w prosty podział na „świętą kobietę” i „czarownicę”, lecz zajmuje miejsce pomiędzy — jako strażniczka wiedzy, która nie rości sobie prawa do władzy. Jej funkcja jest bardziej hermeneutyczna niż magiczna: rozumieć znaki, a nie nimi rządzić.
Współczesna interpretacja roli volkhvy często upraszcza ją do postaci wieszczki lub uzdrowicielki. W rzeczywistości była to figura znacznie bardziej złożona — kobieta wyłączona ze wspólnoty, bo kontakt z tym, co ponadświatowe, zawsze był w tradycji północnej traktowany z nieufnością. Eldfrið mogła być uważana za konieczną, ale nie bezpieczną.
Warto też zauważyć, że jej imię i przydomek nie są przypadkowe. Eldfrið łączy przeciwieństwa — ogień i pokój — co samo w sobie czyni z niej symbol równowagi między niszczeniem a ochroną. Runa natomiast nie odnosi się tu wyłącznie do pisma, lecz do sekretu, zakrytego sensu (rúna w staronordyckim oznacza również „tajemnicę”).
Eldfrið Hrafnsdóttir pozostaje więc figurą wiedzy granicznej: takiej, której nie można przekazać wprost, lecz tylko zasugerować. Jej historia — czy raczej ślad po niej — uczy, że poznanie zawsze ma swoją cenę, a prawda nigdy nie jest całkiem ludzka.
Druk 3D, skala 1/9
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz