Bronco Billy to był jakiś film, stary western.
A figurkę sobie kupiłam (lata temu), bo miała ładnego konia.
Tylna strona pudełka z malowaniem:
W środku jeszcze jakaś instrukcyjka:
Pudło po otwarciu. Typowe pudło Andrei, tektura oklejona na gąbce, części luzem (z wyjątkiem tych naprawdę maleńkich).
To oczywiście biały metal, paskudny biały metal... Tym razem marudzę nie tylko z bezinteresownej niechęci do metalu, ale też dlatego, że metal jest ciężki. I obawiam się, że po złożeniu, pomalowaniu, odstawieniu na półkę - że po parunastu miesiącach całość siądzie pod własnym ciężarem :( To jest metal...
Elementy podstawki:
Kuń. Te dwie dziury w bokach to mocowanie do ogrodzenia. Zauważcie, że kuń ani kawałkiem kopytka nie dotyka ziemi.
Części ludzika. Andreowskie 54 mm to drobne 54, bliższe 1/35.
Nie do końca jakoś mnie przekonuje ta gębusia... No nie wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz