Full, proszę państwa, wypas.
W sumie były cztery siostry, krążowniki lekkie typu Arethusa: Arethusa, Galatea, Penelope i właśnie Aurora. Penelopę modelarze kartonowi doskonale pamiętają, prawie każdy z nas kleił model tego krążownika. A teraz dostaliśmy Aurorę.
Biogram okrętu
Część opisowa, znaczy historia i instrukcje. Ładne, porządne, czytelne.
Kadłub. W wersji z częścią podwodną lub bez. Poskładany na sucho pasuje idealnie. Bez śladów po wypychaczach i innych tego rodzaju nieszczęść.
Dokupiłam oddzielnie drewniane pokłady. Zobaczymy, czy mi będą potrzebne.
Ramki. Zaczyna się...
Flyhawk odlewa detale na małych, doskonale zabezpieczonych, zamkniętych ramkach, z jakąś taką straszną rozrzutnością tworzywa. Wygląda to kosmicznie, taki rząd kwadracików zapakowany do woreczka. Ale po poprzednich modelach Flyhawka wiem, że będzie się łatwo i czysto odcinać i potem budować.
Na większych elementach pojawiają się formy suwakowe. Dokładnie odlane detale na ściankach, brak śladów łączenia form. Pysznie.
Maszty są tak ładne i cienkie, że nawet nie ma na co kręcić nosem.
Instrukcja do załączonej do modelu blaszki.
I onaż sama.
W zestawie z pokładem była jeszcze jedna, z bębnami linowymi.
W sumie blaszek wydaje się trochę mało, ale może to dlatego, że wiele części zostało dobrze odlanych z plastiku. Zobaczymy.
Łańcuszek kotwiczny z zestawu drewnianych pokładów i kalka. Tylko bandery.
Oddzielnie dokupiłam też lufki.
Duża, tłuściutka rzecz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz