środa, 4 marca 2020

Jangada

Od Edmunda. Dziękuję!



Było tak.
Przeglądając wieki temu jedną z encyklopedycznych wydawnictw Larousse’a, natknąłem się na rysunek i opis prymitywnej tratwy jangada używanej przez brazylijskich rybaków. Ponieważ z opisu wynikało, że tratwy te budowano z drewna balsa, zdobyłem spory klocek tego materiału i opierając się na rysunku z książki zbudowałem sobie swoją jangadę. Jak wyszło, przedstawiam na zdjęciach. Najpierw materiał referencyjny, potem model.

Taka anegdotka: Odwiedził mnie kiedyś, też wieki temu, kolega-wędkarz. Temat tratwy rybackiej bardzo go zainteresował. W końcu wędkarz, rybak, to tematy pokrewne. Oglądał, oglądał. Ja go obserwowałem. Zauważyłem, że im dłużej oglądał, tym bardziej zmieniał się jego wyraz twarzy. Z pogodnej – takiej, jak o poranku – na zachmurzoną – takiej, jak ostatnio dominuje. W pewnym momencie delikatnie zapytał, czy ta tratwa nie jest czasem wykonana z balsy. Zgodnie z prawdą, odpowiedziałem, że i owszem. Wybuchł. Wiesz ile materiału zmarnowałeś, krzyczał. Wiesz ile z tego byłoby spławików, dalej krzyczał. Nooo... sporo..., potwierdziłem. To kurna nie mogłeś zrobić z czegoś innego, a tę balsę mnie podarować, pytał. Mogłem, mówię, ale z czego wówczas zrobiłbym jangadę, pytam. Z byle czego tylko nie z tej balsy, dalej kumpel krzyczał, dodając że i tak nikt by się nie kapnął, że to z czegoś innego niż balsa. Słowo balsa wymawiał z ogromną estymą (nawiasem mówiąc w owych czasach, gdy jangada powstawała, balsa była towarem deficytowym i to do kwadratu). Odpowiedziałem, że są tacy, co by się wnet połapali, że to nie balsa, tylko jakaś lipa. Trochę się kumpel uspokoił i żeby go uspokoić do końca, obiecałem załatwić mu trochę tej rarytasowej balsy na te jego spławiki. Nie bardzo chciał w to uwierzyć, no bo niby skąd balsę zdobyć itp. Itd. Powiedziałem mu, że mam swoje chody, i że załatwię (modne wówczas słowo, w zasadzie wszystko się wtedy załatwiało...) żebym miał pęc. Nie było to trudne, gdyż znany i nieodżałowany animator koszalińskiego życia modelarskiego, Pan Romuald Koczorowski, miał dobrze zaopatrzony magazynek - z mnóstwem deficytowych towarów - między innymi balsą. Musielibyście zobaczyć gębę mojego kumpla, kiedy dawałem mu do łapy tę załatwioną balsę – pierwowzór emotikona z uśmiechem od ucha do ucha, grubo przed Forrest Gumpem. 

Trochę się rozgadałem, ale jak to na emeryturze – mam czas...












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz